Trwa wczytywanie stony...
Stowarzyszenie sympatyków
klubu Wisła Płock
Wisła Płock

gornikwisla

O 20:30 Wisła Płock podejmie na własnym boisku Górnik Zabrze na zakończenie 12. kolejki PKO Ekstraklasy.

Nafciarze do meczu z Górnikami przystąpią z 13. pozycji w tabeli z dorobkiem 10 punktów mając tylko 1 oczko przewagi nad strefą spadkową, którą w tym sezonie tworzy tylko 1 drużyna, a na chwilę obecną konkretnie Podbeskidzie Bielsko-Biała. Wisła na własnym stadionie prezentuje się bardzo słabo, bo tak można mówić o 5 zdobytych punktach, a przede wszystkim zaledwie 3 strzelonych golach! Ostatni wygrany mecz przez niebiesko-biało-niebieskich to ten ze Śląskiem Wrocław 18 października po bramce Gjertsena. Nafciarze to przy tym jedna z najmniej skutecznych drużyn w lidze - 12 goli na koncie to przedostani wynik w lidze. W defensywie nie jest wcale o wiele lepiej - 18 straconych bramek to 4. miejsce od końca pod tym względem. Bez wątpienia jednak największą bolączką Nafciarzy jest gra w ataku - napastnicy Wisły w tym sezonie strzelili łącznie (!) 1 gola (!!) z rzutu karnego, jeśli chodzi o rozgrywki ligowe. Oprócz braku jakości prezentowanej przez zawodników z linii ataku, niewątpliwie wpływ na to ma też brak kreatywności w pomocy i toporna, wręcz archaiczna taktyka ofensywna polegająca głównie na wrzutkach oraz liczeniu na stałe fragmenty gry.

Górnik znajduje się na przeciwnym biegunie, wszak zajmuje 4. pozycję z dorobkiem 20 punktów. Zabrzanie potrafią grać bardzo dobrze na wyjazdach, o czym świadczy bilans 10 zdobytych punktów na 15 możliwych na obcych boiskach. Dodatkowo stracili tylko 3 gole występując w roli gości. Obowiązkiem jest wspomnieć w ogóle o bardzo dobrej defensywie Górników, którzy po stronie straconych bramek mają 11, a to 2. wynik w lidze, a duża w tym zasługa Martina Chudego między słupkami. Przy tym Górnik posiada sporo jakości w ofensywie: Jesus Jimenez, Bartosz Nowak i Alex Sobczyk, którzy łącznie strzelili 13 goli i zanotowali 6 asyst.

Na papierze, jak i również patrząc na występy obu drużyn w tym sezonie, faworytem bez wątpienia jest Górnik, jednak w naszej lidze zawsze wszystko jest możliwe i nie będzie dziwne, jak Wisła zdobędzie przynajmniej punkt w tym spotkaniu, a ważne jest, by powiększać swój dorobek, myśląc o spokojnym przezimowaniu, a w dalszej perspektywie utrzymaniu ligowego bytu w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Skład Wisły: Kamiński - Cabezali, Rzeźniczak, Obradović, Tomasik - Lesniak, Rasak, Lagator - Gjertsen, Lewandowski, Merebashvili

Prognoza: 1:1

MJ

furman

fot. Adam Starszyński/Newspix

Przed Wisłą doskonała szansa na podtrzymanie passy zwycięstw. W ramach 11. kolejki PKO Ekstraklasy na stadion im. Kazimierza Górskiego przy Łukasiewicza 34 przyjedzie znajdująca się w strefie spadkowej Arka Gdynia.

Nasza drużyna po niełatwym starcie sezonu wzięli się w garść i po serii trzech zwycięstw z rzędu i z łącznym dorobkiem szesnastu punktów znajdują się na wysokiej siódmej pozycji w tabeli tracąc zaledwie trzy punkty do będących na podium Lechii i Cracovii czy jedno oczko do czwartego Śląska, który od początku był przecież tak chwalony.

Wisła może i nie gra efektownie, ale pod wodzą trenera Sobolewskiego na pewno skutecznie, po prostu efektywnie. Swój cień na dotychczasowy pobyt szkoleniowca kładzie klęska w Lubinie z Zagłębiem (0:5), ale po wszystkim zespół potrafił się podnieść i po dosłownie kilku dniach zwyciężyć w prestiżowym spotkaniu z Legią Warszawa.

Nafciarze stracili już siedemnaście goli, strzelając przy tym jedenaście i są jedyną drużyną w górnej połowie tabeli z ujemnym bilansem bramkowym. Właśnie defensywa jest największą naszą bolączką w tym sezonie i na pewno elementem, nad którym sztab szkoleniowy musi najbardziej popracować, choć obiecująco wygląda współpraca Alana Urygi z Jakubem Rzeźniczakiem na środku obrony.

W obecnych rozgrywkach Nafciarze bardzo solidnie prezentują się na własnym terenie, z czym różnie bywało choćby w zeszłym sezonie. Na sześć rozegranych spotkań wygrali cztery, jedno zremisowali i tylko raz przegrali, uzyskując przy tym bilans bramek 7:5.

Niekwestionowanym liderem i gwiazdą zespołu jest Dominik Furman, który strzelił już cztery gole i raz asystował, a przy kolejnych bramkach maczał swoje palce, a tym bardziej uskrzydlić go powinno powołanie do reprezentacji Polski. Dobrą pracę w ataku wykonuje też Grzegorz Kuświk, który co prawda tylko dwukrotnie pokonywał bramkarzy rywali, ale spełnia zadania wyznaczone przez trenera Sobolewskiego.

Tylko jeden nasz gracz nie będzie mógł zagrać z Arką, a mowa o Hubercie Adamczyku, który kilka dni temu przeszedł operację kolana i do treningów wróci dopiero za sześć tygodni.

Na innym biegunie znajduje się Arka, która z dziewięcioma punktami na koncie, siedmioma zdobytymi bramkami i czternastoma straconymi plasuje się w strefie spadkowej na czternastym miejscu w tabeli. Gdynianie od długiego czasu, patrząc też przez pryzmat poprzedniego sezonu, mają problem z regularnym punktowaniem. Arkowcy kompletnie nie radzą sobie w meczach wyjazdowych wygrywając, bez hiperbolizowania, raz na pięć miesięcy.

Gdynianie mają spore kłopoty ze strzelaniem goli, choć nadzieje kibicom Arkowców w ostatnim czasie Davit Shkirtladze, który jest autorem czterech trafień w tym sezonie. Gwiazdą zespołu jest jednak przede wszystkim Marko Vejinović, który już w zeszłych rozgrywkach udowodnił, że piłkarsko, technicznie wyrasta ponad Ekstraklasę. Nieprzypadkowo przecież przywdziewał barwy Feyenoordu Rotterdam.

W ostatnich latach bardzo często zdarza się obu drużynom mierzyć ze sobą na różnych szczeblach - od 1. ligi, przez sparingi, aż po Ekstraklasę. Wisła i Arka nieprzerwanie rywalizują ze sobą od 2011 roku i najczęściej są to bardzo wyrównane, pełne walki spotkania. W ostatnim sezonie raz górą byli gdynianie, a dwukrotnie padł remis.

Wydaje się, że możemy spodziewać się w tym spotkaniu ogromu walki i zaangażowania, prawdziwego gryzienia trawy, za to piłkarskich fajerwerków - już mniej. Dla obu ekip najważniejsze są przecież punkty, a styl gry schodzi na drugi plan, jednak zupełnie inaczej ogląda się zespół grający do samego końca i zaangażowany na sto, a czasem więcej procent.

Nam nie pozostało nic innego, jak zaprosić wszystkich na stadion na godzinę 18:00, bo Wisła tego potrzebuje!

MJ

9374 mini 3

Od 18 maja, czyli od zakończenia tamtego sezonu minęły już dwa miesiące. Trzeba przyznać, że czas ten upłynął w mgnieniu oka. Przed nami kolejna emocjonująca edycja rozgrywek Ekstraklasy - tym razem sygnowana nazwą PKO BP. A tym bardziej emocjonująca, bo z Ekstraklasą pożegnają się aż trzy zespoły.

Rzućmy więc okiem, co przez te dwa miesiące działo się u naszych ligowych rywali i czego możemy się po nich spodziewać.

Arka Gdynia

Do nowego sezonu gdynianie przystępują już nie ze Zbigniewem Smółką, ale z Jackiem Zielińskim na ławce trenerskiej, który Arkę przejął w połowie kwietnia. Na co będzie stać Arkowców ciężko stwierdzić, ale jednak upatrywalibyśmy ich jako jednego z głównych kandydatów do spadku - stracili swoje główne gwiazdy: Michała Janotę, Lukę Zarandię i Marko Vejinovicia. Jedynie Maciej Jankowski pozostał w nadmorskim klubie. Ciekawym transferem może być napastnik z Holandii - Fabio Serrarens, który nieźle radził sobie w De Graafschap.

Nasz typ: walka o utrzymanie

 

Cracovia

W zeszłym sezonie zaliczyli falstart, żeby później zdołać nie tylko awansować do TOP8, ale i do eliminacji do europejskich pucharów, z których zresztą wczoraj odpadli już po pierwszej rundzie ulegając gorszym bilansem bramek wyjazdowych z DAC Dunajską Stredą. Cracovia to mądrze budowany klub z dobrym trenerm na ławce, jakim jest Michał Probierz. Krakowian nie ominęły transfery kluczowych graczy, bo odeszli Cabrera i Hernandez, ale ich miejsce z powodzeniem powinni zapełnić tacy gracze jak Lopes, Rubio czy van Amersfoort. Wartym wspomnienia wzmocnieniem jest też niepokorny boczny obrońca - David Jablonsky.

Nasz typ: miejsca 4-6

 

Górnik Zabrze

Nasz przeciwnik na inaugurację tego sezonu to kolejny kandydat do spadku z Ekstraklasy. Po trudnym zeszłym sezonie, ten nie zapowiada się o wiele lepiej, bo z drużyny odeszli Gwilia, Żurkowski i Suarez, którzy ciągnęli tę drużynę za uszy. Ciekawym ruchem jest sprowadzenie Davida Kopacza, który reprezentował Polskę w niedawno zakończonych Mistrzostwach Świata U20 rozgrywanych w naszym kraju. Atutem zabrzan jest trener - Marcin Brosz, który środowisko zna na wylot.

Nasz typ: walka o utrzymanie

 

Jagiellonia Białystok

Minione rozgrywki białostoczanie zakończyli z niedosytem - byli tak naprawdę jednymi z głównych przegranych. Przegrali nie tylko finał Pucharu Polski z Lechią Gdańsk, ale i walkę o europejskie puchary drogą ligową. Być może zemściła się na Jagiellonii polityka transferowa, a więc sprowadzanie głównie zagranicznych piłkarzy. Teraz stracili swoją gwiazdę - Arvydasa Novikovasa na rzecz Legii, ale wzmocnili się ciekawymi, choć znowu zagranicznymi, zawodnikami - Ognjenem Mudrinskim i Tomasem Prikrylem.

Nasz typ: walka o miejsca 4-6

 

Korona Kielce

W Kielcach tradycja została podtrzymana: nowy sezon, więc kolejna rewolucja. Do klubu przyszło 13 nowych zawodników, odeszło natomiast 9, w tym Bartosz Rymaniak czy Elia Soriano, którzy byli filarami zespołu. Ciężko jakkolwiek wyrokować, czego się po kielczanach spodziewać, bo jak pokazała przeszłość, żadna rewolucja nie była im straszna, a wręcz miło zaskakiwali przyjemną grą i pozytywnymi wynikami. Do tego należy podkreślić, że choć kadra piłkarska zmienia się co chwilę, to na ławce panuje stabilność - trener pozostał Gino Lettieri.

Nasz typ: miejsca 10-12

 

Lech Poznań

Kolejorz podchodzi do tego sezonu po kompletnie nieudanym, wręcz kompromitującym poprzednim. W Poznaniu postanowiono przewietrzyć szatnię, z klubem pożegnali się m.in. Burić, Gajos, Trałka czy Putnocky, a postawiono na ciekawych piłkarzy głównie zza południowej granicy. Na ławce trenerskiej pozostawiono Dariusza Żurawia, który prowadził zespół pod koniec sezonu jako tymczasowy szkoleniowiec. Wydaje się, że to może być naprawdę dobry sezon dla Lecha.

Nasz typ: walka o mistrzostwo

 

Lechia Gdańsk

Poprzednie rozgrywki Lechia zakończyła wreszcie na miarę potencjału - wygrała Puchar Polski i zdobyła brązowy medal Ekstraklasy. Z zespołu nie odeszli kluczowy zawodnicy, a dodatkowo gdańszczanie wzmocnili się solidnymi ligowcami, a po kontuzji wraca Rafał Wolski. Na ławce pozostał Piotr Stokowiec, który jest bardzo dobrym fachowcem. To może być kolejny dobry sezon dla Lechistów, ale przed nimi jeszcze rywalizacja w eliminacjach do europejskich pucharów.

Nasz typ: walka o mistrzostwo

 

Legia Warszawa

W Legii jak to w Legii - zawsze mocarstwowe plany, ale nie do końca przemyślana strategia. Nie jesteśmy przekonani, czy wybór Aleksandara Vukovicia na pierwszego trenera to dobry wybór. Wicemistrzowie Polski nie uniknęli także migracji zawodniczej, więc zgranie trzeba budować od nowa, jednak mając tyle indywidualności w swoim składzie, Legioniści na pewno będą jednym z głównych kandydatów do tytułu mistrzowskiego, choć czy na pewno, biorąc pod uwagę, jak zaprezentowali się na Gibraltarze?

Nasz typ: walka o mistrzostwo

 

ŁKS

Łodzianie mimo że są beniaminkiem, to nie skazywalibyśmy ich na pożarcie. W 1. lidze i sparingach grali naprawdę bardzo ciekawą piłkę, o czym zdążyła się przekonać nasza Wisła (przegrana 0:4). Dodatkowo z klubu nie odeszli kluczowi zawodnicy, a doszedł na przykład Ricardo Guima, piłkarz z ciekawą przeszłością. W zespole został także Ramirez, który kapitalnie grał w rozgrywkach 1. ligi. Łodzianie powinni spokojnie utrzymać się na poziomie Ekstraklasy, a być może zostaną rewelacją rozgrywek.

Nasz typ: miejsca 8-10

 

Piast Gliwice

Sensacyjny mistrz Polski z zeszłego sezonu zdążył już pożegnać się z eliminacjami do Ligi Mistrzów, pechowo odpadając z BATE Borysów. Gliwiczanie lubią serwować swoim fanom sinusoidy - raz walka o puchary, raz o utrzymanie. Tym razem powinno być spokojniej, nawet o wiele. Nie przewidujemy, że Piast znowu powalczy o tytuł mistrzowski, ale TOP8 jest jak najbardziej realnym celem.

Nasz typ: miejsca 6-8

 

Pogoń Szczecin

W drużynie Portowców doszło do kilku zmian, ale największym transferem jest zatrzymanie trenera Runjaicia. Po raz kolejny szczecinianie podchodzą do rozgrywek pełni ambicji i wydaje nam się, że konsekwentna polityka klubu może przynieść coś dobrego. Pogoń niewątpliwie będzie walczyć o wyższe lokaty, aniżeli o utrzymanie. Mogą być rewelacją tego sezonu.

Nasz typ: miejsca 5-6

 

Raków Częstochowa

Drugi z beniaminków. Częstochowianie w kapitalnym stylu wygrali rozgrywki 1. ligi, a o trenera Papszuna zabiegała m.in. Legia Warszawa. Raków może wnieść sporo świeżości do Ekstraklasy, ale patrząc na kadrę zespołu, może zabraknąć im siły w ataku. Mamy mieszanie przeczucia i sądzimy, że Raków może walczyć jednak o utrzymanie zwłaszcza, że swoje domowe mecze będą rozgrywali w Bełchatowie.

Nasz typ: walka o utrzymanie

 

Śląsk Wrocław

Za Śląskiem kilka sezonów marazmu i zawodów. W ostatnich rozgrywkach wrocławianie otarli się o spadek, jednak ostatecznie utrzymali się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Śląśk poszedł w ślady Lecha i przewietrzył swoją szatnię, ale żaden transfer do klubu nie jest z miejsca gwarantem najwyższej jakości, więc zespół Wojskowych to wielka niewiadoma.

Nasz typ: dolna połowa tabeli

 

Wisła Kraków

Kadra Białej Gwiazdy nie wygląda zbyt okazale, ale dzięki osobie trenera Stolarczyka możemy być pewni, że mecze z udziałem Wisły przyniosą wiele bramek i emocji. Sądzimy jednak, że krakowianie nie powalczą o nic więcej niż o spokojne utrzymanie, ale przynajmniej w atmosferze spokoju, a nie rozmyślania czy jutro klub nie upadnie.

Nasz typ: miejsca 8-10

 

Zagłębie Lubin

Obok Pogoni Szczecin i Lechii Gdańsk to chyba najbardziej stabilnie prowadzona drużyna w ostatnim czasie. Mądry trener z zagranicy, zrównoważona polityka transferowa. To wszystko sprawia, że Zagłębie może powalczyć o coś więcej w przyszłym sezonie.

Nasz typ: miejsca 5-7

 

Typowania tego, jak skończy nasz zespół nie podejmujemy się.

MJ

20190302PF RO2350 1024x683

Już jutro będziemy świadkami prezentacji nowej drużyny Wisły Płock na sezon 2019/2010. Przyjrzyjmy się, więc "na papierze", kto będzie reprezentował niebiesko-biało-niebieskie barwy w przyszłych rozgrywkach, które rozpoczną się już jutro, a dla Nafciarzy w poniedziałek.

Szeregi Wisły przed sezonem opuścili: Marcin Warcholak, Adam Dźwigała, Nico Varela, Mateusz Kryczka, Semir Stilić, Igor Łasicki, Krystian Miś, Ariel Borysiuk, Jakub Łukowski, Jake McGing i Justinas Marazas, a skład zasilili: Jarosław Fojut, Titas Milasius, Mikołaj Kwietniewski, Maciej Spychała, Michał Marcjanik, Hubert Adamczyk, Damian Michalski, Olaf Nowak, Jakub Rzeźniczak, Piotr Tomasik i Jakub Wrąbel.

Zróbmy przegląd wojsk na najbliższą kampanię.

Bramkarze

Do Thomasa Dahne i Bartłomieja Żynela dołączył Jakub Wrąbel. Pierwszy wymieniony to solidny golkiper z przebłyskami (zainteresowała się nim przecież drużyna z Championship), jednak zdarzają mu się spektakularne wpadki, które najczęściej kończą się utratą gola. Drugi z nich, młodzieżowiec, przychodząc do Płocka uchodził za talent, jednak jak pokazało życie, sam talent nie wystarczy, bowiem Bartłomiej nie ustrzegł się brzemiennych w skutkach błędów (vide mecz we Wrocławiu), ale że bronić potrafi pokazał na przykład w decydującym meczu w Zabrzu. Ostatni z tego grona natomiast nie tak dawno jeszcze bardzo dobrze się zapowiadał, był choćby podstawowym bramkarzem reprezentacji Polski U21 podczas rozgrywanych w naszym kraju Mistrzostw Europy, jednak od tamtego momentu jego rozwój przyhamował i Wrąbel będzie chciał udowodnić, że nikt nie powinien go skreślać. Walka o miejsce w pierwszym składzie między słupkami bramki Nafciarzy zapowiada się więc pasjonująco.

Obrońcy

Można powiedzieć na pierwszy rzut oka, że trener Ojrzyński ma bogactwo na środku defensywy, jednak patrząc szerzej, możemy mieć już pewne obawy. Jarosław Fojut nie grał zbyt dużo w poprzednim sezonie, a sprawiły to nie tylko problemy zdrowotne, ale i przegrana rywalizacja - trener Runjaić wolał stoperów lepiej rozgrywających piłkę. Na domiar złego, były obrońca Pogoni przed obecnym sezonem doznał kolejnego urazu. Michał Marcjanik z kolei wraca do Polski po kompletnie nieudanej przygodzie we Włoszech. Najpierw nie zagrał ani minuty w Empoli, które ostatecznie spadło z Serie A, a następnie również nie miał okazji do wykazania się na boiskach Serie B w barwach Carpi (finalnie spadkowicz z drugiego poziomu rozgrywkowego w Italii). Damian Michalski zaś uchodzi za duży talent. 21-latek znakomicie grał w barwach GKSu Bełchatów na 2-ligowych boiskach i poprowadził swój zespół do awansu do 1. ligi. Nie wiemy jednak, czy przeskok z 2. ligi do Ekstraklasy bez żadnego ogrania na wyższym poziomie nie będzie zbyt duży dla Michalskiego, ale na plus dla niego działa fakt, że jest młodzieżowcem. Jakub Rzeźniczak to mocne nazwisko w skali Ekstraklasy, przychodzi z mistrza Kazachstanu, ale trzeba pamiętać, że wcale nie grał tam dużo - przebywał na boisku zaledwie połowę możliwego czasu. Bartłomiej Sielewski, nasz wychowanek i kapitan, to doświadczony piłkarz, ale jednak co najwyżej rezerwowy. Jedynym pewniakiem jest tak naprawdę Alan Uryga, który od dwóch sezonów jest jednym z najpewniejszych punktów całej drużyny i jako jeden z nielicznych może być pewien miejsca w pierwszym składzie od pierwszej kolejki.

Leszek Ojrzyński na bokach obrony ma komfort liczebności - po dwóch piłkarzy na każdą flankę. Z prawej strony będziemy mogli zobaczyć Cezarego Stefańczyka, któremu zostało skrócone zawieszenie oraz Patryk Stępiński, który niestety, ale od kilku sezonów zatrzymał się w rozwoju. Na tej stronie defensywy może zagrać też Rzeźniczak, jednak ostatni raz regularnie grał tam w sezonie 2012/2013. Po lewej stronie będziemy mieli mocną rywalizację Angela Garcii Cabezalego z Piotrem Tomasikiem. Pierwszy z nich solidnie pokazał się w zeszłym sezonie i to jest najlepsze określenie gry Hiszpana. Drugi przychodzi po nieudanym pobycie w Lechu Poznań, ale że grać potrafi, to wszyscy zdążyli sięjuz przekonać, kiedy reprezentował barwy Jagiellonii Białystok.

Pomocnicy

Środek pomocy nie jest u nas zbyt bogato obsadzony. Nominalnych środkowych pomocników mamy trzech: Dominika Furmana, Damiana Rasaka i Macieja Spychałę. Pierwszy to absolutny pewniak, gwiazda i lider drużyny i więcej dodawać nie trzeba. Drugi to bardzo solidny zawodnik, jednak bez większego błysku, ale przy obecnym zestawieniu wydaje się, że będzie grał obok Furmana. Trzeci z wymienionych nie grał jeszcze na boiskach Ekstraklasy, a jego charakterystyka na boisku przypomina Jacka Góralskiego. Powinien dostać swoje szanse, posiada status młodzieżowca. W środku pola może grać też Mateusz Szwoch, ale o nim w dalszej części tekstu.

Najlepszym naszym skrzydłowym wydaje się Alen Stevanović, który już w zeszłym sezonie miał świetne przebłyski, a przed obecnymi rozgrywkami, przepracowując pełen okres przygotowawczy, był jednym z najlepszych Nafciarzy podczas sparingów. Giorgi Merebashvili to wciąż solidny zawodnik, który potrafi strzelać ważne gole, ale nie da się ukryć, że poprzedni sezon nie był najlepszy w jego wykonaniu. Hubert Adamczyk, który jest młodzieżowcem i szykowany był do pierwszego składu, doznał niestety poważnej kontuzji zerwania więzadeł i w pierwszej połowie sezonu na pewno go nie zobaczymy. Mikołaj Kwietniewski z kolei, następny młodzieżowiec, to wielka niewiadoma - zawodnik długo terminował w juniorach angielskiego Fulham, a ostatnią rundę spędził w Bytovii, jednak tam za wiele nie grał. Na boku w sparingach grał także Olaf Nowak (status młodzeżowca), ale nie jest to jego naturalna pozycja. Funkcję skrzydłowego mogą pełnić też Titas Milasius (status młodzieżowca), który był próbowany także na boku obrony, jak i również Mateusz Szwoch, Ricardinho i Karol Angielski.

Na pozycji ofensywnego pomocnika mamy dwóch solidnych graczy: Ricardinho i Mateusza Szwocha. Brazylijczyk miał znakomitą pierwszą rundę w zeszłych rozgrywkach, jednak o drugiej lepiej żeby wszyscy zapomnieli. Nieco przebudził się pod koniec sezonu, kiedy Wisła miała nóż na gardle. Szwoch natomiast długo nie grał przez kontuzję - zerwał więzadła w kolanie. Jak grał, to nie błyszczał, ale osłabieniem też nie był. Wydaje się, że nadchodzące rozgrywki mogą być dla niego zdecydowanie lepsze.

Napastnicy

Jest to chyba nasza najsłabsza formacja. Oskar Zawada miał bardzo solidną końcówkę tamtego sezonu, jednak nie jest to żadna gwarancja, że będzie regularnie strzelał gole teraz. Grzegorz Kuświk to przede wszystkim doświadczenie, ale nie grzeszył skutecznością, a co więcej kilka razy zachował się nieodpowiedzialnie. Karol Angielski natomiast ma regularne kłopoty ze zdrowiem i nigdy nie może w pełni pokazać swoich możliwości. Teraz też doznał kontuzj i straci początek. Olaf Nowak to cofnięty napastnik, szykowany także do gry na skrzydle. W poprzednim sezonie w spadkowiczu z Sosnowca miał bardzo dobry okres, jednak krótko trwający.

Po powyższym przybliżeniu kadry Nafciarzy widzimy więc, że przydałoby się jeszcze trzech nowych zawodników: do środka pola, na skrzydło i do ataku. Jednak wszystko wyżej to tylko "papier", a prawdziwa weryfikacja przyjdzie podczas rozgrywek PKO Ekstraklasy 2019/2010.

Zapraszamy wszystkich serdecznie na prezentację zespołu, która odbędzie się już jutro, tj. w piątek 19.07, o godzinie 19:47 w płockim amfiteatrze.

MJ

ojrzyn

 fot. Wisła Płock

Sezon 2018/2019 za nami. Sezon trudny, z maleńkimi wzlotami, większością upadków, ale ostatecznie zakończony szczęśliwie dla nas. Sezon zupełnie odmienny od jeszcze poprzedniego, w którym do samego końca biliśmy się o udział w eliminacjach do Ligi Europy. Skoro więc było tak dobrze, to dlaczego było tak źle i dlaczego będzie lepiej?

Przypomnijmy sobie, jak było dobrze.

W sezon 2017/2018 weszliśmy z problemami - z klubem pożegnał się wieloletni trener Marcin Kaczmarek, a jego następcą został Jerzy Brzęczek, w którego niewiele osób wierzyło, nie oszukujmy się. Nowy szkoleniowiec nie mógł przygotować zespołu po swojemu, otrzymał go 4 dni przed inauguracją rozgrywek. Do 7. kolejki włącznie wiodło się różnie, raz zwycięstwo, raz porażka, zdarzyła się też klęska z Górnikiem Zabrze 0:4. Przyszła 8. seria gier i wyjazd do Lubina. Tam zaczęło się fatalnie, bo do przerwy przegrywaliśmy 0:2, ale Nafciarze nie poddali się i ostatecznie zremisowali 2:2. I to właśnie tamto spotkanie był sygnałem, kopem do przodu. Chwilowym.

Przyszły kolejne zwycięstwa z Pogonią, Cracovią, Termalicą. Porażka z Koroną, deklasacja Śląska i kolejna seria porażek: z Piastem, Jagiellonią, Lechią i Lechem. I nastąpił grudzień i passa aż 6 meczów bez porażki (aż 5 zwycięstw, 1 remis), w tym wygrana z mistrzem Polski - Legią. Konsekwetnie ciułaliśmy punkty i po remisie we Wrocławiu w 28. kolejce stało się jasne, że zagramy w TOP8 Ekstraklasy. W rundzie finałowej po 2 zwycięstwa, 2 remisach i 2 porażkach przed ostatnim meczem stanęliśmy przed szansą zajęcia 4. miejsca i tym samym zapewnienia sobie prawa do udziału w eliminacjach do Ligi Europy. Warunek? Nie patrzeć na Górnik i wygrać swój mecz. Zaczęło się świetnie, bo Jose Kante wyprowadził nas na prowadzenia. Wyrównał Runje. Znowu na prowadzenie wyprowadził nas Kante. No właśnie. Tak pierwotnie się wydawało, bo sędzia Lasyk, po sprawdzeniu na ekranie VAR (!!!) całej akcji, doszukał się faulu, którego nie było i bramkę anulował. Nafciarze tego meczu nie wygrali i marzenia legły w gruzach. Oczywiście to był piękny sezon, ale każdy czuł, że brakowało tej wisienki na torcie. 

stilo

Dlaczego więc ostatni sezon był tak zły?

Można powiedzieć, że sezon 2017/2018 paradoksalnie zapoczątkował tę (prawie) katastrofę. Zaczęło się od tego, że prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej zaproponował Jerzemu Brzęczkowi posadę selekcjonera reprezentacji Polski. A że takich propozycji się nie odrzuca... Przejdźmy więc do punktu 1.

 

1) Trenerzy

Następcą Jerzego Brzęczka został Dariusz Dźwigała. Znany ligowiec, bardzo sympatyczny facet, jednak trener bez większych sukcesów, mający fajną przygodę w Dolcanie Ząbki, mający pod wodzą reprezentacje Polski U18 i U19. Historia lubi się powtarzać, mogło to wypalić jak w przypadku Brzęczka, ale z drugiej strony - nic dwa razy się nie zdarza. Tak też, niestety, było. Drużyna nie mogła wypracować sobie stylu, wyniki były przeciętne - 3 zwycięstwa, 4 remisy, 5 porażek. Średnia punktów na mecz, a więc 1,08, nie powalała, a czarę goryczy przelała klęska w fatalnym stylu w Szczecinie z Pogonią 0:4. Jednak, aby być obiektywnym, trzeba przypomnieć, że to za kadencji Dźwigały rozgromiliśmy w Warszawie Legię aż 4:1. Po wspomnianej wyżej porażce i 85 dniach pracy trenera klub postanowił rozstać się z nim. Jego następcą został Kibu Vicuña.

 

Kibu Vicuna 1000x600

 fot. Włodzimierz Sierakowski/400mm

Vicuña to postać w polskiej piłce powszechnie znana. Przez wiele lat był asystentem Jana Urbana czy to w Legii, Lechu czy w Śląsku, ale także i w Osasunie. Do Płocka ściągnął go z litewskich Troków Łukasz Masłowski, który w jednym z wpisów na Twitterze ręczył swoją głową za miłego Hiszpana. FK Trakai był to pierwszy klub prowadzony samodzielnie przez Kibu i radził sobie w nim, jak na zastane tam warunki, bardzo solidnie. Promował młodych zawodników, a stylem gry chciał cieszyć oczy kibiców. Początki w naszym klubie były również obiecujące. Drużyna zaczęła notować lepsze wyniki i widać było, że Hiszpan chce grać ofensywny, ciekawy futbol. Akcje budowane były krótkimi podaniami począwszy od bramkarza i... ...Nagle skończyła się ta gra, wyniki zaczęły być znowu słabe. Vicuña trenował Wisłę przez 175 dni. W tym czasie 4 razy wygrał, 5 razy zremisował, 10 razy przegrał i odpadł z Pucharu Polski z I-ligową Puszczą Niepołomice. Średnia punktów na mecz - 0,89. Nafciarzy zostawił na 15. miejscu w tabeli na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego.

Trzecim trenerem na początku kwietnia został więc Leszek Ojrzyński, ale o nim w innej części tego tekstu.

2) Słaba dyspozycja zawodników

W sezonie 2017/2018 mieliśmy zawodników, którzy wystrzelili z formą. Mieliśmy piłkarzy, którzy odbudowali się. Jasne, byli zawodnicy, którzy zawiedli, ale oni byli w mniejszości. Natomiast w minionych rozgrywkach mieliśmy odwrotną tendencję. Weźmy takiego Adama Dźwigałę. Chłopak bardzo fajnie sobie radził w środku defensywy, ciekawie uzupełniał się z Alanem Urygą, zapracował sobie nawet na powołanie do reprezentacji Polski i od tego momentu wszystko się zepsuło. Nerwowość, elektryczność, niepewność, głupie czerwone kartki. Tak wyglądał przez większość czasu w minionych rozgrywkach "Dźwigu". Drugi sztandarowy przykład - Semir Štilić. Totalny zjazd, kompletnie bezużyteczny, snujący się po boisku jakby za karę, bez żadnych chęci. Stępiński? Żadnego kroku na przód, przeciętny do bólu. Łukowski? Albo kontuzjowany albo nie za wiele wnoszący na boisku. Merebashvili? Niezłe liczby, ale jeszcze więcej złych decyzji boiskowych, które jedynie irytowały.

 

dzwigu

 fot. Sport Onet

Łasicki? Kolejny piłkarz, który zamiast rozwijać się, to albo obniżył loty albo miał kłopoty zdrowotne. Varela? Jak grał, to potrafił wnieść trochę świeżości w poczynania Nafciarzy, ale co z tego, skoro co chwilę kończył w gabinecie lekarskim? Warcholak? Niech za odpowiedź posłuży fakt, że od momentu, kiedy zszedł z boiska w grudniu z Koroną, nie powąchał już więcej murawy. Borysiuk? Poza dwoma golami, pięknymi dodajmy, kompletnie nic nie wniósł, a od byłego reprezentanta czy zawodnika, który grał w Niemczech czy Anglii powinniśmy jednak więcej oczekiwać. Szwoch? Ok, był kontuzjowany przez dłuższy czas, ale kiedy grał, to nie można powiedzieć, żeby napędzał ataki Wisły - raczej przeciętny i bezbarwny.

Tak naprawdę niewątpliwie najjaśniejszą postacią naszej drużyny byli Dominik Furman, który ciągnął cały wózek przez ten sezon i zasłużył na miano najlepszego zawodnika tego sezonu. Solidny poziom trzymał również Alan Uryga, który był najrówniejszy z całego bloku obronnego. Na początku rozgrywek świetnie prezentował się też Ricardinho, a pod koniec odpalił Oskar Zawada. Na uwagę zasługuje też fakt, że Damian Szymański zapracował sobie na transfer do przecież mocnej ligi rosyjskiej. Nie licząc "wielbłądów", to na umiarkowaną pochwałę zasłużył również Thomas Dahne, ale tym samym przejdźmy płynnie do punktu numer 3.

3) Bramkarze

Niestety, ale był to jeden ze słabszych naszych elementów w tym sezonie. O ile Thomas Dahne to bardzo solidny zawodnik, to jednak jego błędy, czyli tzw. "klopsy" czy złe decyzje na przedpolu kosztowały nas czy to punkty czy utratę bramek. A presji zbyt dużej nie miał kto na nim wywrzeć, bo Bartłomiej Żynel, który uchodził za duży talent, kiedy do nas przychodził, jako takowy jednak się nie przedstawił, a jego fatalne błędy w meczu ze Śląskiem mogły kosztować nas utratę ekstraklasowego bytu.

 

zynel

 fot. Sport - Dziennik

Do rozgrywek ekstraklasowych, z braku laku, zostało zgłoszonych aż sześciu golkiperów! Oprócz wspomnianych wyżej dwóch, to byli to: Marcel Zapytowski, Bartłomiej Gradecki, Adrian Tokarski (rezerwowy bramkarz rezerw, zdarzyło mu się zagrać nawet w ataku!), Mateusz Kryczka. I nie trzeba chyba mówić, że żaden z nich nie był przygotowany do występół na najwyższym poziomie.

4) Transfery i dyrektor sportowy Łukasz Masłowski

Pracę dyrektora Masłowskiego na swojej stronie podsumowaliśmy już na wiosnę, kiedy to oficjalnie opuścił nasze szeregi, by taką samą funkcję pełnić w II-ligowym Widzewie Łódź. Teraz, po zakończeniu sezonu, możemy wziąć pod uwagę z czystym sumieniem wszystkie transfery przeprowadzone w minionych rozgrywkach.

 

maslo

 fot. Piotr Kucza/Newspix

Bartłomiej Żynel - tak jak wyżej wsponieliśmy, przychodził z łatką talentu, ale rzadko to potwierdział; miał wywrzeć presję na Thomasie Dahne, a wzmagał jedynie stres na trybunach; na plus mecz z Górnikiem Zabrze w 36. kolejce

Patryk Wieliczko - transfer zagadka, jego aktualny klub to Wierzyca Pelplin...

Mateusz Szwoch - długo kontuzjowany, ale jeśli grał, to więcej miał meczów, w których był niewidoczny, aniżeli takich, o których można było powiedzieć, że rzeczywiście zagrał fajnie

Caló - Portugalczyk miał zastąpić Michalaka, a nawet miał być lepszy ze względu na atut dryblinu, ale niestety nie było mu dane zaprezentować pełni swoich możliwości, bo nie znalazł uznania ani w oczach Dźwigały ani w oczach Kibu

Marcin Warcholak - totalna katastrofa - mierny w ofensywie, fatalny w defensywie, ostatni mecz zagrał w grudniu z Koroną i więcej na boisku się nie pojawił

Riccardo Grym - niegdyś talent w Bayerze Leverkusen grający z powodzeniem obok Kaia Havertza, a następnie wypluty przez Wisłę Kraków i teraz przez Wisłę Płock; niewiele możemy o nim powiedzieć, bo po prostu nie grał w pierwszej drużynie

Ricardinho - znakomity początek sezonu, a później znacznie spuścił z tonu, sezon ostatecznie zakończył jako najlepszy strzelec drużyny z 10 golami na koncie

 

anglik

 fot. Wisła Płock

Karol Angielski - długo nie dostawał szansy, a kiedy ją dostał, to pokazał się z bardzo dobrej strony - szkoda, że przez kilka meczów, bo do końca sezonu był po prostu przeciętny

Krystian Miś - nie da się nic napisać o zawodniku, który w ogóle nie grał, a trzech trenerów nie dało mu szansy zaprezentowania swoich możliwości w ligowej rzeczywistości

Grzegorz Kuświk - miał wzmocnić siłę rażenia Nafciarzy, strzelił kilka goli, ale też często irytował niewykorzystanymi sytuacjami czy głupimi faulami

Angel Garcia Cabezali - wychowanek Realu Madryt, przyzwoity w ataku, niezły w obronie, jednak nie ustrzegł się kilku błędów

Ariel Borysiuk - były reprezentant Polski, bardzo solidne CV, jednak oprócz dwóch goli, w tym jednego rzeczywiście fenomenalnego, nic ciekawego nie pokazał, a często zbyt łatwo ogrywany

Jake McGing - prawy defensor ściągnięty z ostatniej drużyny A-Legaue początek miał solidny, ale im dalej w las, tym coraz gorzej, a ostatecznie sezon zakończył z poważną kontuzją

 

marazas

 fot. Wisła Płock

Justinas Marazas - 18-letni skrzydłowy, o którego ponoć biły się takie firmy jak Manchester City czy Galatasaray dostał kilka szans od Kibu, miał kilka przebłysków, ale częściej irytował

Titas Milasius - zawodnik ściągnięty chyba tylko po to, aby Marazas nie czuł się w Polsce samotny

Alen Stevanovic - niegdyś szansę dał mu Jose Mourinho, a zimą przychodził do nas jako zapuszczony fizycznie piłkarz, jednak trzeba przyznać, że Serb ze szwajcarskim paszportem ma "to coś" i niektórymi zagraniami robił różnicę

Maciej Spychała, Hubert Adamczyk, Damian Michalski - zostali od razu wypożyczeni do klubów, z których zostali pozyskani

Z powyższego zestawienia wyłania nam się obraz niemal totalnie nietrafionych transferów, które zamiast dać nam stabilizacje po rewelacyjnym sezonie, dały regres. Ponadto dyrektor Masłowski po prostu z Wisły uciekł - do Widzewa. A przecież to on ma na swoim koncie sprowadzenie nie tylko słabych piłkarzy, ale także dwóch trenerów, którzy nie podołali powierzonemu zadaniu. I wciąż przed oczami mamy jego słowa z Twittera, że kładzie swoją głowę za nowego trenera. Tym trenerem był Kibu Vicuna.

Dlaczego więc będzie lepiej?

1) Ci zawodnicy potrafią grać w piłkę

Tak naprawdę nie jesteśmy pewni, którzy zawodnicy zostaną w naszych barwach. Odeszli już Varela, Łukowski, Warcholak i Stilić, a Borysiukowi i Marazasowi kończą się wypożyczenia, odejść może Dźwigała. Ale spójrzmy kto na tę chwilę został. Dahne? Solidny zawodnik, który jeśli tylko wyeliminuje swoje dwa największe mankamenty, to przyniesie nam sporo nie tylko pociechy, ale i w przyszłości pieniędzy. Łasicki? W prasie można doczytać, że sporo wskazuje na to, że Wisła dogada się z Napoli i stoper zostanie u nas. A przecież to gracz, których uchodził kiedyś za duży talent i pokazywał się już u nas z napawdę dobrej strony. Uryga? Grał najlepiej z obrońców, mentalnie wyrósł też na lidera obok Furmana. Garcia? Dawał powody ku temu, żeby postawić na niego w przyszłym sezonie i nie drżeć o lewą stronę defensywy.

 

furmi

 fot. Mateusz Czarnecki/Sportowe Fakty

Furman? Jeśli zostanie, to wokół niego powinien budowany być nowy zespół, bezsprzecznie. Merebashvili? Młodszy nie będzie, ale pewien solidny poziom piłkarski gwarantuje i posiada cenne doświadczenie, nie raz cieszył nas swoimi zagraniami. Rasak? Nie można powiedzieć, że był słabym ogniwem, a stać go na więcej. Stevanović? Jeśli tylko przygotuje się fizycznie do nowego sezonu, to możemy mieć z niego wiele pociechy. Zawada? Końcówka rozgrywek pokazała, że Oskar potrafi grać w piłkę i nawet jeśli nie będzie wiodącym napastnikiem, to na pewno bardzo cennym rezerwowym. Ricardinho? Jego możliwości poznaliśmy już wiele lat temu.

2) Leszek Ojrzyński

Trener, który przejął Wisłę w krytycznym momencie, bo na 15. miejscu w tabeli po 28 meczach sezonu zasadniczego. 4 zwycięstwa z rzędu i oddech, a ostatecznie utrzymanie w elicie. Trener, który wiedział, po co przychodzi i cel osiągnął. Zaufali mu prezesi, zaufali piłkarze, zaufali kibice - udało się. To człowiek twardo stąpający po ziemi, "z jajami".

 

ojrzynek

 fot. Michał Chwediuk/Newspix

Na pewno Wisła będzie walczyć w każdym meczu o każdy centymentr boiska, a jak to będzie wyglądało piłkarsko? Nie wiemy, bo rewolucja kadrowa jest tak naprawdę przesądzona i po prostu niezbędna. Leszek, ufamy Tobie!

3) Nowy dyrektor sportowy

Wraz z końcem sezonu poznaliśmy nazwisko nowego dyrektora sportowego. Został nim Marek Jóźwiak, czyli bardzo dobry niegdyś piłkarz, a później już jako dyrektor pracujący w Legii, Lechii czy ostatnio, jako strażak, w Wigrach.

jozek

 fot. Wisła Płock

Na razie oczywiście powinniśmy patrzeć mu na ręce i dawkować entuzjazm, ale wydaje nam się, że nowy człowiek, znający realia polskiej piłki, z pewnym doświadczeniem, będzie idealny do przeprowadzenia rewolucji.

4) Chęć udowodnienia czegoś i głód gry

Po bardzo słabym sezonie ci Nafciarze, którzy zostaną będą chcieli udowodnić coś sobie i kibicom. Że potrafią, że zeszły sezon choć był bliski piekła, to jednak okazał się czyśćcem. I nowi piłkarze, którzy przyjdą i będą chcieli pokazać się w nowym otoczeniu z jak najlepszej strony.

Co rzeczywiście przyniesie przyszły sezon? Nie wiemy. Nikt tego nie wie. Ale bądźmy z tą drużyną właśnie MY, czyli kibice. Bo zmieniają się piłkarze, zmieniają się trenerzy i zawsze na końcu WISŁA TO MY! I bez nas na trybunach, bez naszego wsparcia nie uda się wrócić na właściwe tory, bo nie zapominajmy, że pod tym względem również mamy sporo do poprawy.

MJ

0007PN7AOXNKSB73 C122 F4

fot. Marcin Bednarski/PAP

Let's get ready to rumble! Przygotujcie się państwo na wielkie grzmoty! Przed nami ostatni mecz w tym sezonie - mecz, który ostatecznie przesądzi o tym, czy zostaniemy w Ekstraklasie na następny sezon, a więc starcie z Zagłębiem Sosnowiec na Stadionie im. Kazimierza Górskiego w Płocku przy Łukasiewicza 34.

Nasz rywal nie gra już właściwie o żadną stawkę, gra tylko o honor, bowiem Zagłębie już w 35. kolejce pożegnało się z Ekstraklasą. Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że zajmuje obecnie 16. miejsce w tabeli z dorobkiem 28 punktów, na co złożyło się 7 zwycięstw, 7 remisów i aż 22 porażki. Bilans bramkowy to 49-80. Nafciarze natomiast zajmują 14. miejsce w tabeli i są bliscy utrzymania - wystarczy nam remis. W tym sezonie zdobyliśmy 40 punktów - wygraliśmy 10 razy, 10-krotnie zremisowaliśmy, a 16 razy doznaliśmy goryczy porażki. Nasz bilans bramkowy to 50-58.

Zagłębie w meczach wyjazdowych gra fatalnie - wygrało tylko raz, 4 razy zremisowało i aż 13 razy przegrało. Bilans bramkowy to 15-38. Nafciarze natomiast u siebie odnieśli 5 zwycięstw, 4 razy podzielili się punktami, a 8 razy musieli uznać wyższość rywali. Bilans bramkowy to 19-25.

W swojej historii obie drużyny mierzyły się ze sobą tylko 6-krotnie. 4 razy lepsza była Wisła, 2 razy padł remis. Bilans bramek jest korzystny oczywiście dla płocczan - 9-2.

W tym sezonie zespoły te grały ze sobą, co oczywiste, 2 razy. W pierwszym spotkaniu 10 listopada 2018 roku w ramach 15. kolejki w Płocku Wisła pokonała Zagłębie 2:0 po golach Ricardinho i Dominika Furmana. Drugi mecz przypadł na 13 kwietnia 2019 roku na 30. kolejką Ekstraklasy. Znowu to my byliśmy górą. W Sosnowcu gole strzelali Igor Łasicki, Oskar Zawada i Grzegorz Kuświk, a trafienie dla gospodarzy zanotował Olaf Nowak.

Najlepszym w ekipie naszych dzisiejszych rywali jest Vamara Sanogo. Silny napastnik Zagłębia strzelił w tym sezonie 11 goli i zanotował 4 asysty. Jednak zawodnik mający największy wpływ na grę drużyny z Zagłębia Dąbrowskiego to oczywiście Żarko Udovicić, który nie dość, że zdobył 10 bramek, to dodał do tego aż 11 asyst (drugie miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej w Ekstraklasie). Naszym najlepszym strzelcem od dłuższego czasu jest niezmiennie Ricardinho z 10 golami na koncie (ponadto 2 asysty), a asystentem - Dominik Furman z 8 ostatnimi podaniami do kolegów (do tego 6 goli).

W barwach Zagłębia za kartki pauzować będą Patrik Mraz oraz Georgios Mygas, natomiast w naszychc szeregach nie zobaczymy Angela Cabezalego i Cezarego Stefańczyka za zawieszenia, a Jake'a McGinga z powodu kontuzji doznanej w meczu z Górnikien. Australijczyk ma aż 7-centymetrowe naderwanie w mięśniu po brutalnym wejściu Gryszkiewicza. Przypomnijmy, że piłkarz zabrzan ukarany został jedynie żółtą kartką.

Bukmacher LVBet nie ma żadnych wątpliwości, kto jest faworytem dzisiejszego spotkania. Tak przedstawiają się kursy: Wisła Płock - 1,35, remis - 5, Zagłębie Sosnowiec 7,7.

Cóż można powiedzieć? To mecz o nasze życie. Z pozoru wydaje się, że wystarczy nam tylko remis ze zdegradowanym już Zagłębiem. I właśnie takie mecze są najgorsze. Trzeba być ciągle skoncentrowanym, a brak szybko strzelonego gola wprowadza nerwowość. Nie powinniśmy się jednak martwić - trener zapowiedział, że gramy o pełną pulę, a znając charakter Leszka Ojrzyńskiego, powinniśmy spodziewać się maksymalnego zaangażowania i motywacji zawodników.

Jest szansa, żeby efektownie zakończyć ten sezon - zarówno na boisku (obrona Zagłębia to skład węgla i papy), jak i na trybunach (licznym stawieniem się na stadionie i głośnym dopingiem). Nikogo chyba nie trzeba zachęcać do wzięcia udziału najpierw w przemarszu o godz. 13:30 ze Starówki, a później oczywiście w daniu głównym, a więc starciu z Zagłębiem o godz. 15:30.

Niech nie tylko zawodnicy pokażą, że Wisła zasługuje na Ekstraklasę. Pokażmy też MY wszyscy, że jesteśmy odpowiednimi ludźmi w odpowiednim miejscu.

Simple Social Media Stream: There is no feed data to display!

Partnerzy

FacebookYouTube © 2018 Wszelkie pawa zastrzeżone SSKWP. Projekt i wykonanie: Hedea.pl

UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Zrozumiałem